Śladami Outlandera i szkockich zamków - nasz drugi dzień w Szkocji

Szkocja wielu osobom kojarzy się bardzo pozytywnie, a ja zawsze należałam do grona jej fanów. Jeśli jeszcze nie jesteście pewni, dlaczego warto pojechać akurat do tej części wysp brytyjskich, może przekona Cię ten tekst.


Nasza podróż rozpoczęła się w Edynburgu, ale spędziliśmy tam zaledwie kilka godzin. Jeśli chcesz przeczytać moją relację z tego miasta zajrzyj tutaj. Dzisiaj opiszę Wam nasz drugi dzień podróży po Szkocji. Uprzedzam jednak, że wpis nie będzie krótki! Zaparzcie sobie dobrą herbatę lub kawę, odprężcie się i czytajcie!

Dokąd to?

Nocowaliśmy w motelu w miejscowości Polmont, niedaleko Edynburga. Przy wyborze kierowaliśmy się głównie ceną, ale istotne było też położenie blisko atrakcji, które chcieliśmy zobaczyć drugiego dnia. W planie mieliśmy odwiedzenie miejsc związanych z serialem Outlander, a konkretnie serialowego Lallybroch, Fort William i Wentworth Prison. W Szkocji zamków nie brakuje, więc musieliśmy obrać jakieś kryterium wyboru, a jako że oboje bardzo chętnie śledzimy losy Jamiego i Claire był on dość prosty. W informacjach turystycznych w Szkocji można dostać specjalną mapę, na której zaznaczone są miejsca związane z serialem. Podobną mapę znajdziecie również tutaj.

Lallybroch, czyli Midhope Castle


Z całej tej ekscytacji samym pobytem w Szkocji nie mogliśmy zbyt długo spać i tak naprawdę zerwaliśmy się skoro świt. W motelu zjedliśmy szybkie śniadanie z rzeczy przywiezionych jeszcze z Polski i wyruszyliśmy w drogę. W czasie całego pobytu przemieszczaliśmy się wypożyczonym autem i korzystaliśmy z nawigacji Google Maps.


Do Midhope Castle jechało się głównie wiejskimi drogami, aż w którymś momencie dojechaliśmy do punktu, gdzie stał zakaz dalszej jazdy. Obok był duży parking. Byliśmy przekonani, że to tam powinniśmy zostawić samochód, a ja już byłam gotowa przejść te kilka ostatnich metrów, żeby jak najszybciej zobaczyć serialowe Lallybroch. Całe szczęście dopytaliśmy kogoś o szczegóły i okazało się, że spokojnie możemy jechać dalej, niemal pod sam zamek.

Przed drogą prowadzącą do Midhope Castle znajduje się niewielki, wyglądający na dziki, parking. Jeśli chce się podejść do zamku należy zostawić tam samochód i uiścić opłatę w wysokości 10 funtów (mały samochód). Teraz wydaje mi się to całkiem sporo, ale trzeba pamiętać, że nie płaci się za wejście na posesję, a opłata dotyczy samochodu i nie jest uzależniona od liczby osób.

Zamek w tej chwili znajduje się w rękach prywatnych, a dookoła niego stoją domy. Do środka nie można wchodzić, ale można przekroczyć bramę, która była tłem dla wielu ważnych wydarzeń w serialu. Bardzo popularne jest też robienie sobie zdjęć na schodach do zamku, na których przesiadywała Claire.

Przy zamku kręci się wiele grup, często więc tworzą się kolejki do zrobienia zdjęcia i ludzie wciąż wchodzą sobie w kadr. Mieliśmy ogromne szczęście, bo po jakimś czasie teren się wyludnił i byliśmy tam zupełnie sami. Może to kwestia wczesnej godziny, w każdym razie w życiu nie byłam tak zadowolona z wczesnej pobudki :) ! 

Świetna pogoda, rześkie poranne powietrze, okoliczna zieleń i sam zamek sprawiły, że to był idealny początek dnia.

Spędziliśmy tu niecałą godzinę i ruszyliśmy dalej w trasę.

Fort William, a właściwie Blackness Castle


Jeśli tak jak ja jesteście fanami Outlandera to będziecie kojarzyć to miejsce głównie po widoku dziedzińca, gdyż to tam były kręcone sceny. Sam fort jest niesamowicie ciekawy. Został zbudowany w XV wieku i służył w różnych celach militarnych do początku XX wieku. Z racji jego kształtu i położenia zyskał przydomek "statku, który nigdy nie wypływa".


Do zwiedzania udostępnione są jego wnętrza, dobudowany w późniejszych czasach pomost, można także przejść się po jego murach z charakterystycznymi blankami (krenelażami). Ciekawe były zarówno wnętrza ze wspaniałymi, wysokimi kominkami oraz widoki na Blacness Bay. Bilet do zamku kosztuje 6 funtów, co w porównaniu do innych szkockich zamków nie jest wygórowaną ceną.


W kasie można zakupić również książki na temat szkockich zamków i oczywiście samego Blackness Castle. Roi się tam również (standardowo ;) ) od pamiątek w szkocką kratę oraz takich związanych z serialem Outlander. Znajduje się tu również bezpłatna toaleta.


Blackness to także nazwa uroczej wioski, gdzie w sklepie napiliśmy się kawy i zjedliśmy pysznego bajgla z jajecznicą zrobionego na miejscu. Za ten posiłek zapłaciliśmy około 4 funtów i ruszyliśmy w stronę kolejnej atrakcji związanej z Outlanderem.


Wentworth Prison, czyli Linlithgow Palace


Wnętrza tego zamku posłużyły w scenach z więzienia, w którym przebywał Jamie, a które pewnie dość mocno zapadły w pamięć fanom serii. Z zewnątrz obiekt jakoś specjalnie nie zachęca, wygląda raczej jak ruina, a gdzieniegdzie widać siatkę zabezpieczającą. Wejście do środka kosztuje 6 funtów, ale my zrezygnowaliśmy ze zwiedzania i woleliśmy oszczędzić walutę na kolejne atrakcje.


Warto wiedzieć, że Linlithgow Palace przez długie lata był rezydencją królów Szkocji. W XV wieku ucierpiał w wyniku pożaru, ale był odbudowywany przez kolejnych monarchów. To tutaj urodził się król Jakub V, a także jego córka, słynna Maria Stuart!

My obeszliśmy zamek dookoła, co okazało się bardzo dobrym pomysłem. Okolica jest przepiękna, zaraz obok jest jezioro i mnóstwo zielonych terenów. Do tej pory zadziwia mnie to, jak zielona jest trawa w Szkocji!

Początkowo przewidywaliśmy, że spędzimy tu więcej czasu i zapłaciliśmy z góry za parking. Szkoda nam było tych funtów, więc postanowiliśmy się przejść nieco po samym Linlithgow



Było już grubo po 12:00, a my już zrealizowaliśmy większość dzisiejszego planu, trzeba więc było improwizować. Usiedliśmy w jednej z tutejszych, chciałoby się napisać "kawiarni", bo taki właśnie charakter miało to miejsce, jednak bardziej odpowiednie byłoby słowo "bistro", bo serwowali normalne posiłki. W czasie lunchu podjęliśmy decyzję, że wybierzemy się do Stirling.

Dlaczego Stirling?


Jeszcze przy planowaniu naszego wyjazdu bardzo chciałam tam pojechać, jednak wydawało się, że nie będziemy mieli na to czasu. Teraz jestem szczęśliwa, że zaczęliśmy tamten dzień tak wcześnie, bo wizyta w Stirling była świetnym pomysłem!

Stirling to bardzo ważne miasto dla Szkotów. Już w przeszłości doceniano jego położenie strategiczne, między innymi dlatego powstał tu, słynny do dziś, zamek. Miasto związane jest z Williamem Wallacem, ważną szkocką postacią historyczną, którą wielu z Was kojarzy z filmu Braveheart. To właśnie tutaj odbyła się słynna bitwa, zaprezentowana w filmie.
 

A jak to było z tym Walecznym Sercem?


Jak się okazało, niestety nie do końca tak, jak w słynnym filmie z Melem Gibsonem. Mimo tego historia związana z Williamem Wallacem i z Robertem de Brucem jest niezwykle ciekawa, a jej znaczną część możemy poznać wspinając się na Wallace Monument.

Wallace Monument - wieża widokowa


Szczerze mówiąc nazwanie tego miejsca "wieżą widokową" jest trochę krzywdzące. Jest to w zasadzie pomnik zbudowany na cześć szkockiego bohatera narodowego, Williama Wallacea i stanowi bardzo popularną atrakcję. Cena biletu to 10.50 funtów i moim zdaniem nie jest wygórowana. Pomnik widać praktycznie wszędzie, ponieważ stojąc na zalesionym wzgórzu góruje nad miastem. Żeby się do niego dostać należy uiścić opłatę w tutejszym visitor centre i wspiąć się na górkę (możliwe jest również wjechanie autobusem). My wybraliśmy wspinaczkę, mimo iż na górze czekała nas kolejna.


Po drodze na taras widokowy odwiedza się sale opowiadające szczegółowo historie związane z Williamem Wallacem. W środku znajdują się artefakty związane z tą postacią, m.in. jego miecz! Bardzo spodobała mi się część wystawy, poświęcona bohaterkom Szkocji, czternastu kobietom istotnym dla historii tego kraju. Więcej szczegółów na temat wystaw znajdziecie na stronie internetowej obiektu. Opisy dostępne są również w języku polskim!

O tym, że widoki ze szczytu wieży zapierają dech w piersiach nie muszę już pisać. Zdjęcia mówią same za siebie :)






Most (prawie) bitewny

Historia bitwy w Stirling jest mocno związana z płynącą tu rzeką oraz z mostem, na którym Szkoci z powodzeniem zaskoczyli Anglików i odnieśli wspaniałe zwycięstwo. Tego mostu w Stirling już dawno nie znajdziemy, jest jednak inny, bardzo malowniczy, który postanowiliśmy odwiedzić. Spójrzcie sami!



Zamek Stirling


Ostatnim punktem naszej intensywnej wycieczki był zamek w Stirling. Jest to imponująca budowla, której nie sposób nie zauważyć, kiedy przejeżdża się przez miasto. Służył on wielu szkockim władcom jako siedziba, ale jest też miejscem koronacji wielu z nich. Zamek znajduje się na wielkiej skale i podobno w przeszłości był złoty, co miało podkreślać bogactwo panującego tam władcy. 


Za wejście do zamku płacimy 15 funtów od osoby i udaje nam się załapać na ostatnie tego dnia zwiedzanie z bardzo charyzmatycznym przewodnikiem. Oprowadzanie trwało około godziny. Prawie wcale nie zwiedzaliśmy wnętrz zamku, chodziliśmy głównie po dziedzińcu, gdzie opowiadano o dziejach tego miejsca. Weszliśmy do sali balowej i na mury. Później mieliśmy okazję zajrzeć do pozostałych miejsc na własną rękę. Byliśmy nieco zawiedzeni, że tak niewiele możemy zobaczyć w środku, tym bardziej, że zamek jest naprawdę ogromny. Mimo tego naprawdę polecam Wam zwiedzanie tego zamku. Przewodnik w fajny, luźny sposób nakreślił nam historię Szkotów i samego zamku.


Jak przyjrzycie się zdjęciu poniżej zdołacie dojrzeć Wallace Monument. Armata wycelowana jest prosto w niego :) 


W następnym wpisie zabiorę Was do szkockich gór! 
Do przeczytania wkrótce!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

O tym, jak zwiedziliśmy Tonsberg - city break krok po kroku

Wirtualny Skansen Wraków, czyli jak robić turystykę siedząc w domu

Wielopielo w nocy i na spacerze oraz o myjkach wielorazowych